Nigdy nie chciałam mieć rodziny. Chcę żyć w swojej samotni na wieki. Nie życzę sobie kochających ludzi wokół siebie a zwłaszcza takich jacy niby pragną dobrze ale uszczęśliwiają na siłę... Dziś miej więcej o tej godzinie właśnie moja matka 20 lat temu daty 15.08.2004 roku złamała mi nos jaki się krzywo zrosnął i od tamtej pory już 20 lat z tym żyję...
Tego dnia-15 sierpnia 2004 doczepił się do mnie jeden alkoholik-Grzegorz Kuś zamieszkały Osiedle Twardogóra 4 jaki to rozwiózł się z żoną o swój alkoholizm a nie miał kontaktu z córką Olą. Opowiadał mi,że jego żona za panny nazywała się "Ciołek" jak i pochodziła z Goszcza... Chciałam mu pomóc wyjśc z alkoholizmu. Owy Grzegorz dopierdzielał się do mnie co lato od 2004 do 2005 roku a ja chciałam mu tylko pomóc by wyszedł ze swojego alkoholizmu ale niestety-on nadinterpretował moje intencje i myslał sobie,że ja go niby kocham...
To zdjęcie zostało około rok po złamaniu mojego nosa w 2005 roku i zawsze mnie ten człowiek śmieszył,że jakże on może w ten sposób wyjść z tego alkoholizmu jeśli on szuka sobie kobiety i czuł się taki sexowny jak się dopierdzielał do mnie:
Owy Grzegorz twierdził,że ja kiedyś niby założę własną rodzinkę i jako nie pierwsza osoba to czuł,że niby ja kiedyś kogoś pokocham ale prawda jest taka,że ja nie toleruję rodzin jak i uważam,że tylko będąc w samotności człowiek może czuć się w pełni sobą bo nikt mu wtedy nie przeszkadza. Mi często własna rodzinka przeszkadzała w relizacji moich planów.
Gdy dziś te 20ścia lat temu oznajmiłam mojej matce,że nigdy nie doczeka się wnuków bo ja nie czuję takiej potrzeby i brzydzę się kobietami w ciąży to matka o to właśnie mi nos rozbiła. Tak więc dziś te 20ścia lat temu tułałam się bez celu po mieście i myslałam o tym nawet by nawet bez biletu wsiąść w pierwszy lepszy pociąg jaki nadjedzie i zostawić moją matkę-dyktatorkę...
Dopiero daty 5 marca 2005 roku po moim przybyciu na Nadodrzu próbowałam odnaleźć swój spokój ducha jak i udało mi się wtedy uciec od matki bo miałam dokąd uciekać ale niestety-nadeszły czasy WSZIF-u czyli lata 2007-2010 gdzie to mnie owa uczelnia pragnęła wbić jak gwoździa jaki odstaje i mnie przyrównać do rodzinki do której należę bo ich zdaniem byłam "Dzieckiem z problemami".
By się zajęli prawdziwymi dziećmi takimi jka ten Kamilek z Częstochowy co naprawdę nie dośc,że są tak traktowane przez swoje rypane rodzinki to jeszcze na dodatek sprawy wtedy zamiatało się pod dywan. Tak więc dopiero 10 czerwca 2010 roku weszła do Polski ustawa jaka nie pozwalała na bicie dzieci a co jeśli dziecko było bite także jako osoba pełnoletnia. Co wtedy się robi z oprawcami czy oprawczyniami przemocy domowej???
Kwestia sporna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz